Archiwalne

czwartek, 21 lipca 2016

Gdzie Ci mężczyźni?...

Znaleźć odpowiedniego faceta to nie lada wyzwanie. 
Mam wrażenie, że te "porządniejsze egzemplarze" już prawie wyginęły. Na palcach jednej ręki potrafię policzyć facetów moich koleżanek, którzy są... okej. 

A co według mnie jest okej?

Zacznę od tego, że jestem typową córką tatusia. Tata był dla mnie od zawsze jedyny, niezastąpiony, najukochańszy i tak jest na szczęście do dziś. Nie wiem czy to prawda, że dziewczyna szuka sobie partnera na wzór swojego ojca (o ile miała z nim w życiu dobre kontakty) - mój mąż w tak wielu kwestiach jest różny od mojego taty, że byłabym w stanie tę teorię obalić :)


W najważniejszej sprawie jednak się zgadzają - rodzina jest najważniejsza. 
Nie potrafiłabym chyba wyjść za mąż za mężczyznę, dla którego priorytetem jest praca/samochód/koledzy/imprezy... Szukałam ciepłego, rodzinnego faceta, który tak jak ja pragnie domowego ogniska, wspólnego spędzenia czasu, dzieci. 

Ja jestem najszczęśliwsza wtedy, kiedy mój mąż jest przy mnie. 
Czasami przeginam i walczę z tym, bo mimowolnie denerwuje się, kiedy musi zostać dłużej w pracy, pojechać coś załatwić, naprawić samochód.... wtedy kiedy po prostu go cały dzień nie ma. 
Każdy potrzebuję odpoczynku od siebie, jasne. Dlatego i on i ja mamy swoje "samotne" wyjścia ze swoimi znajomymi, choć w większości i tak mamy wspólnych znajomych, więc najczęściej bawimy się razem. 
Lubimy spędzać ze sobą czas, być koło siebie, choćby każde miało robić w tym czasie coś innego. 

W naszym związku dzielimy się obowiązkami po równo. 

Spotkałam się z wieloma opiniami (zwłaszcza nieżonatych kolegów mojego męża) - że, ale jak to tak?! Facet ma sprzątać, gotować i zmieniać pieluchy? Koszmar! 

U nas tak jest. Każdy robi to co lubi i co mu wychodzi najlepiej, choć nie są to "żelazne" zasady - czasami trzeba zrobić coś za czym nie przepadamy.
I tak: mój mąż gotuje - bo lubi, ja gotuję wtedy, kiedy muszę. Obojgu nam wychodzi na lepsze, kiedy robi to on ;) 
Ja sprzątam - choć on często wyręcza mnie w tych większych porządkach, a w sobotę ogarniamy wszystko razem. 
Dzieckiem zajmujemy się RAZEM. Od samego początku - kąpiemy razem, lub na zmianę, oboje zmieniamy pieluchy, oboje chodzimy do lekarza, na spacery i usypiamy małego jegomościa. 
Nie WIDZIMY w tym nic złego. Na tym chyba polega rodzina? 
Tak było w moim domu rodzinnym, tak jest teraz w moim domu obecnym. 

Jeśli chodzi o uczucia... 
To ja zawsze miałam z tym większy problem, byłam mniej wylewna, mniej czuła...
Długo bałam się powiedzieć "kocham" - on czekał, nie lubiłam okazywać uczuć publicznie, nawet tych najdrobniejszych - on mnie nauczył, bałam się poważnie rozmawiać - już potrafię. 

Nauczył mnie wyciągać rękę do zgody, przytulać się tak bez powodu, zaskakiwać, działać spontanicznie i cieszyć się z małych rzeczy. 

Nie znam drugiego takiego człowieka. 

Niektórzy mówią, że w tym związku to ja noszę spodnie, a on jest pod pantoflem. Mówią tak, bo nie widzą nas, kiedy jesteśmy sami. Nie widzą, że jesteśmy najszczęśliwsi wtedy, kiedy mamy siebie. Kiedy możemy nic nie robić i śmiać się z naszym synem. Wtedy, kiedy wspólne pieczenie ciasta jest dla nas lepszą zabawą niż niejedna impreza. 

Nasze charaktery też są za pewne rzeczy odpowiedzialne. 

Ja jestem wybuchowa, impulsywna, lubię mieć wszystko zaplanowane i poukładane - nie lubię, gdy coś mnie w życiu zaskakuje, przejmuję się błahostkami, lubię się zamartwiać bez powodu i najspokojniejsza jestem wtedy, gdy mam wszystko pod kontrolą. 

On jest trochę lekkoduchem, bałaganiarzem, a jego dewizą jest "jakoś to będzie". Nie lubi planować, działa spontanicznie, woli coś przemilczeć niż się kłócić. 

Grunt to po prostu... doskonale się uzupełniać.

A jak jest u was? Jacy są wasi partnerzy? Pomagają? Dbają? Kochają? Podzielcie się ;)  

Na koniec - znalezione w internecie. Bardzo prawdziwe. 

"Przez te wszystkie lata w związku nauczyłem się jednej ważnej rzeczy. Mimo upływu czasu, a może nawet właśnie przez to, trzeba codziennie dorzucać do pieca, żeby się żarzyło. Myśleć o tej drugiej osobie, robić drobne niespodzianki, dawać znak, że się kocha. Wszyscy mężczyźni, którzy budzą się rano, powinni pamiętać o tym, że tak jak idzie się do piwnicy sprawdzić, czy w piecu się jeszcze pali, tak samo trzeba podtrzymywać temperaturę między dwiema osobami. Myśleć, kombinować. I nie chodzi o przynoszenie kwiatów, to może być drobiazg, SMS. Ale ognia trzeba pilnować, to jest rzecz najważniejsza."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz